top of page
eferezmaczyta

"Była sobie rzeka" Diane Setterfield


Tytuł oryginalny: ONCE UPON A RIVER, gatunek: literatura piękna, wydawnictwo Albatros, Poznań 2020 r., 477 s.



To chyba najbardziej dziwna książka jaką czytałam. Ciężko ją zaklasyfikować. Na obwolucie znajdujemy opis, że jest to powieść misternie tkany gobelin, splatający folklor, naukę, magię i mit.


Dla mnie nie była to baśniowa powieść, choć czytałam takie recenzje. Była tajemnicza i skomplikowana. Bardzo dużo wątków, które w pewnym momencie zaczynają się łączyć w różny sposób. Książka jest podzielona na pięć części, a każda z nich na rozdziały.

Przy pierwszej części strasznie się męczyłam... dużo obszernych opisów za którymi nie przepadam. Za to każda kolejna część, mi to wynagradzała coraz bardziej. Świetne zakończenie.


Bardzo trzeba się skupić, podczas czytania, aby zapamiętać kto z kim, kiedy i dlaczego, aby zaczęło nam się łączyć to w całość.


Powieść zaczyna się od wydarzenia w gospodzie, gdzie ciężko ranny mężczyzna przynosi martwą dziewczynkę wyłowione z rzeki, które po godzinie ożywa. Oceniają że ma około 4 lat, problem jest taki, ze nic nie mówi, tylko patrzy nieobecnie. W każdym kto ją widział wzbudza chęć zaopiekowania się nią. Jednak trzy historie rodzinne wydają się najbardziej prawdopodobne. Wiele dochodzeń, tajemnic rodzinnych, niedomówień, cierpienia, żałoby i tęsknoty za rodziną znajdziecie w tej powieści. Poznacie historię wielu osób, widzianą z różnych perspektyw. Akcja toczy się w czasach kiedy nie było jeszcze elektroniki, samochodów czy telefonów. Przez to ludzie opowiadali sobie różne historie z ust do ust i przeinaczali je. Momentami ma się wrażenie, że to nieprawdopodobne, gdyż mamy odniesienie do podań ludowych.


Jest to powieść na granicy światów. Jeśli chcecie przekonajcie się sami jak zakończy się ta historia i co wydarzy się z dziewczynką :)




Mnie do przeczytania przekonała okładka :D


 




24 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page